W ostatnich latach, pod rządami PiS-u, Polska dokonała dużych zmian w zakresie praw kobiet. Niestety w niewłaściwym kierunku. Uleganie naciskom kleru, irracjonalne prawicowe przeświadczenie o silnej i słabej płci oraz nieudolność rządzących sprawiły, że spadamy w cywilizacyjną przepaść. Efekt? Sytuacja polskich kobiet jest najgorsza od dziesiątek lat. Polkom odmawia się obecnie podstawowych praw i wolności. Tak wygląda smutna rzeczywistość XXI wieku w Polsce. Rzeczywistość, na którą nigdy nie wyrażę zgody i wobec której nigdy nie będę obojętny.

Równouprawnienie płci to podstawowa wartość Unii Europejskiej, wyrażona już w traktacie rzymskim z 1957 roku. O tym, z jakim relatywizmem wszelkie wartości traktuje prawica, mamy okazję przekonywać się w Polsce od 8 lat. Najdotkliwiej odczuwają to kobiety, którym po skandalicznym wyroku skrajnie upolitycznionego i zawłaszczonego przez PiS Trybunału Konstytucyjnego, odebrano prawo do legalnej i bezpiecznej aborcji. Zdanie polskiego społeczeństwa na temat tego wyroku mogliśmy poznać, kiedy miliony ludzi w całym kraju wyszło na ulice w geście protestu wobec wprowadzenia niemal całkowitego zakazu aborcji i w obronie praw kobiet. Sam aktywnie pomagałem w organizacji wielu protestów na Podkarpaciu i wspólnie z Robertem Biedroniem interweniowałem w sprawie braku legalnych aborcji w tym regionie.

Dyskryminujące prawo zmusiło wiele Polek do wyjazdów za granicę, by mogły wykonać zabiegi aborcji w trosce o swoje życie i zdrowie. Wszystko dlatego, że polskie państwo pod rządami PiS-u nie potrafi zapewnić im podstawowej opieki. Dlatego konieczne jest wprowadzenie przepisów, które będą skutecznie chronić polskie kobiety przed przemocą, dyskryminacją i zapewnią respektowanie ich praw oraz wolności.

Dlaczego dostęp do legalnej i bezpiecznej aborcji jest tak istotny? Statystyki wyraźnie pokazują, że rządy PiS-u doprowadziły Polskę do katastrofy demograficznej. Dzietność Polek spadła do najniższego poziomu w historii. W ciągu ostatnich 12 miesięcy w Polsce, pierwszy raz po wojnie, urodziło się mniej niż 300 tysięcy dzieci. W kwietniu 2023 r. na świat przyszło jedynie 21 tysięcy dzieci w Polsce, znów – najmniej w historii. Wskaźnik dzietności na poziomie 1,21 to najgorszy odczyt od czasów II wojny światowej i jeden z najgorszych wyników w Unii Europejskiej.

To nie jest tak, że Polki nie chcą mieć dzieci. Jednak w obliczu ograniczania ich praw i wolności, złej sytuacji gospodarczej, braku poczucia bezpieczeństwa i stabilizacji, dostępu do żłobków i przedszkoli, nierówności płacowych, strachu przed możliwością legalnego przerwania ciąży zagrażającej zdrowiu czy życiu matki i wielu innych przejawów dyskryminacji, podjęcie decyzji o zajściu w ciążę wymaga wręcz heroicznej odwagi. Żadne 500+ czy 800+ nie zmieni tej sytuacji, jeżeli na wszelkich innych polach rząd będzie prowadził politykę w swojej istocie antyrodzinną.

Jeżeli chcemy, aby sytuacja demograficzna Polski uległa poprawie, konieczne jest wprowadzenie szeregu zmian prawnych, które zagwarantują polskim kobietom poczucie bezpieczeństwa. Świetny przykład stanowią Czechy. To kraj, który w XXI wieku w Unii Europejskiej osiągnął najwyższy wzrost wskaźnika dzietności – od 1,17 dziecka na kobietę w 2002 r. do 1,71 w 2020 r.

Co stoi za sukcesem Czech? Mądra polityka prorodzinna. Czesi na ten cel przeznaczają ok, 2,13% PKB (dla porównania Polska ok. 3,5% PKB – dane za rok 2019). Skupiają się jednak nie na wskaźnikach, ale na dobrostanie rodziny. Dlatego kobiety mają w Czechach dostęp do bezpiecznej, legalnej aborcji, ale także do zapłodnienia in vitro (nawet 6% dzieci w Czechach przychodzi na świat dzięki tej metodzie). W Czechach panują również znacznie mniejsze nierówności dochodowe, koszty utrzymania czy wynajmu mieszkania są relatywnie niższe w stosunku do zarobków, do tego przeważająca część pomocy państwa kierowana jest dla rodziców dzieci do lat 3. Dzięki temu kobietom jest później łatwiej wrócić na rynek pracy, o czym świadczy najwyższy w Europie wskaźnik zatrudnienia kobiet z dziećmi powyżej trzeciego roku życia.

Jak widać na powyższym przykładzie, działania na rzecz zwiększania dzietności wcale nie muszą wymagać przeznaczania ogromnych środków finansowych. Wystarczy, że działaniami na rzecz demografii zajmują się ludzie kompetentni, a nie kościół, czy politycy. Zamiast bezmyślnie wydawać dużo pieniędzy czy wprowadzać prawo rodem ze średniowiecza, należy po prostu mądrze inwestować w przyszłość.